poniedziałek, 21 listopada 2011

Przekornie

Dziś wspomnienie świętego Tarsycjusza więc wzięło mnie na wspominki z czasów ministranckich. Nie ma sie czym chwalić bo dobrym ministrantem to ja nie byłem, często opuszczałem swoje dyżury, dorabiając się często przez to   najwięcej ujemnych punktów i plasując sie w dolnych częściach  ministranckiego "rankingu".  Dziś z perspektywy czasu widzę że był to zwyczajny bunt nastolatka przed wrzucaniem mojej osoby w kolejne  granice i ramy. Bunt raczej nieśmiały i mało widowiskowy, ale będący wyrazem uniwersalnego pragnienia - wolności.
Z natury jestem spokojną i stateczną  osobą ale czasem zdarza mi sie robić coś przekornie do oczekiwań wszystkiego wokół mnie. Taka przemyślana przekora często powodowała pozytywny przełom.
Chciałbym żeby kiedyś moje serce zapaliło sie taką prawdziwą, świętą przekorą jaką miał Jezus wjeżdżając wśród radosnych okrzyków do Jerozolimy na ośle, wyrzucając kupców z świątyni, czy uzdrawiając w Szabat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz